Barbara Teleszko z uśmiechem wspomina lata siedemdziesiąte i pierwsze spotkanie z przyszłym mężem. - Jechałam tramwajem nr 1, z Biskupina na Nadodrze. Był 1977 rok, a ja byłam studentką wrocławskiej akademii rolniczej - opowiada właśnie podczas tej podróży wpadł mi w oko przystojniak prowadzący tramwaj. Był motorniczym, co wtedy, przyznaję, było dla mnie sporym minusem. Pamiętam, że gdy na weekend wróciłam do domu, powiedziałam mamie o spotkanym w tramwaju chłopaku. Żałowałam, że nie uczy się, nie jest studentem - mówi. - Jakież było moje zaskoczenie, gdy po jakimś czasie do mojego pokoju w akademiku zapukał nie kto inny jak wspomniany motorniczy. Chciał pożyczyć książkę i wtedy okazało się, że studiujemy na tej samej uczelni - wspomina pani Barbara.
Motorniczy na trzy lata
Jak pan Czesław, dzisiaj powiatowy radny i pracownik ośrodka doradztwa rolniczego, trafił do Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu? - Dostaliśmy informację przez radiowęzeł studencki, że jest praca, ale trzeba skończyć kurs motorniczego. Pieniądze były potrzebne, więc nie wahaliśmy się zbyt długo - opowiada. - Co ciekawe kurs i nauka jazdy z instruktorem trwały tylko trzy dni, a egzamin polegał na przejechaniu tramwajem fragmentu ulicy i umiejętnym zatrzymaniu pojazdu - opowiada nasz rozmówca,przyznając z uśmiechem, że najbardziej lubił trasę “dwunastki”. - Pewnie dlatego, że jeździło nią najwięcej studentów i można było kolegom i koleżankom zaimponować - śmieje się pan Czesław wspomina swój pierwszy kurs. - Miałem pół godziny spóźnienia - mówi. - Potem było już tylko dobrze. Do tego stopnia, że w MPK zostałem na blisko trzy lata.
Dlaczego Bierutów?
- Pochodzę z Wągrodna spod Legnicy, żona wychowała się w Zbytowej - opowiada pan Czesław, który zaraz po studiach dostał mieszkanie właśnie w Bierutowie. - Dostałem ofertę pracy w gospodarstwie szkolnym, które działało przy technikum rolniczym - mówi Czesław Teleszko. - Przez prawie rok wahaliśmy się z przeniesieniem do Bierutowa, ale kiedy zagrożono, że mieszkanie przepadnie zdecydowaliśmy się. I tak jesteśmy tutaj od 1979 roku. Z Bierutowem Teleszkowie związali i rodzinne, i zawodowe życie. Od lat pan Czesław jest pracownikiem ośrodka doradztwa rolnego. Zajmuje się problemami wsi, zna ludzi, pomaga im nie tylko zawodowo. - Taka jest już natura mojego męża- społecznika - uśmiecha się pani Barbara, która pracę w dzisiejszym zespole szkół zaczynała jako wychowawca internatu. Potem była jego kierownikiem, pełniła funkcję metodyka, była nauczycielem, od ‘92 roku wicedyrektorem szkoły, a od 2006 dyrektorem - Moje początki w technikum to były zupełnie inne czasy - mówi. - W samym internacie mieliśmy stu podopiecznych, a szkoła liczyła czterystu uczniów.
W tym roku Barbara Teleszko - jako dyrektor ZSP w Bierutowie - odchodzi na emeryturę. - Ale nie zamierzam siedzieć w domu, coś sobie zorganizuję, chcę pomagać ludziom - mówi energicznie pani dyrektor, która o miejscu swojej pracy mówi w samych superlatywach. - Jesteśmy jak rodzina. Staram się wspierać moich nauczycieli, rodziców, uczniów, a oni odpłacają mi tym samym - mówi. Pan Czesław od lat działa w samorządzie. Jeszcze w latach 80. był radnym gminnym, w 1998 roku został wiceburmistrzem Bierutowa, teraz od kilku kadencji pracuje w radzie powiatu. - Na tym chcę się skupić, jeśli wyborcy ponownie obdarzą mnie zaufaniem - mówi.
Już po pracy Teleszkowie są domatorami. Raz w roku, od lat, wypoczywają nad Bałtykiem, pielęgnują swój niewielki ogródek przed domem, spotykają się z rodziną. - Lubimy spokojne życie, a Bierutów to miejsce, gdzie dobrze się czujemy - mówią zgodnie małżonkowie. a

Warsztaty dla kobiet w Lublinie. O wypaleniu zawodowym
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?